"Kobieta-Kot" to film mało powiedziane że kiepski. To prawdziwa kinowa kicha. Reżyser próbował połączyć film o superbohaterce z koncepcją teledysku i dotego ściągał z innych filmów. Sceny wspinającej się "kotki" po scianach budynków do złudzenia przypominają te ze "Spidermana", a scena jazdy na motorze to koniec filmu "Torque". Tyle, że tu strasznie widać tu ingerencję komputera. Ci którzy patrząc na strój Halle Berry liczą na odrobinę erotyzmu z jej strony naprawdę się zawiodą. Powrót na ekran tak jak w przypadku Demi Moore w "Aniołkach Charliego 2" Sharon Stone naprawdę się nie udał mimo jej przekonywań w wywiadach, że to naprawdę dobra rola. Najwidoczniej jej również skończyły się fundusze na "Hollywoodzkie życie". Co do Halle Berry to od czasu "Monster Ball'a" niezagrała chyba w żadnym dobym filmie. Czyżby i Berry i Stone wypaliły się w sztuce aktorstwa?